♣️ Kobiety Mafii Sceny Sexu

Kobiety mafii w reżyserii Patryka Vegi są dostępne w platformie streamingowej Netflix. Serial znalazł nowy dom po tym, jak był tworzony dla Showmaxa. Kobiety mafii to serial oparty na filmach Kobiety mafii oraz Kobiety mafii 2 w reżyserii Patryka Vegi. Popularny polski filmowiec tworzył serialowe wersje dla platformy Showmax, ale nie By zrealizować cel, Bela musi wkupić się w łaski zaufanych ludzi z zarządu mafii: Żywego, Milimetra, Cienia i Siekiery. Podszywając się pod prostytutkę, oficer ABW zostaje kochanką Cienia. Misternie przemyślany plan komplikuje się, gdy w toku nieprzewidzianych zdarzeń w całą intrygę zostaje wmieszana Anka – żona Cienia Całkiem niezły debiut na dużym ekranie zaliczył szczeciński raper Sobota. Reszta obsady z kolei zupełnie się nie odnajduje w tym filmie, uwydatniając tylko absurdalność scenariusza. Kobiety mafii 2 to jest pomyłka. Po ostatnich filmach Vegi swoje oczekiwania obniżyłem prawie do zera, a i tak się zawiodłem. Jest to nie tylko Kobiety mafii - Wywiad wideo "Kobiety mafii" odwiedziły Filmweb. Zwiastuny, trailery i wideo filmu Kobiety mafii (2018) - Bela, była funkcjonariuszka policji, dostaje od ABW zadanie rozpracowania szajki przestępczej handlującej narkotykami. Kobiety Mafii 2 cały film to świetny film, którego celem jest ukazanie mafijnego świata takim, jak wygląda on w rzeczywistości. W przeciwieństwie do innych serii Vegi, ta skupia się jednak na kobietach zaangażowanych w półświatek przestępczy – czasem aktywnie, a często przez zupełny przypadek. Żony rodzą przyszłych żołnierzy mafii, a nieletnie dziewczynki wydawane są za mąż w aranżowanych małżeństwach, za pomocą których mężczyźni rozwiązują konflikty lub awansują w strukturach. Kobiety, które się temu sprzeciwiają są więzione, upokarzane i bite. A jeśli zdradzą tajemnice mafii, zapłacą życiem. Przesunięcie ciężaru opowieści na kobiety już owocuje grubymi żartami (jaki kraj, takie Time’s Up), ale z drugiej strony pokazuje, jak wyglądają relacje damsko-męskie, w których do płci pięknej nikt nie ma szacunku, a spryt, przebiegłość i seks są jedynym orężem kobiet, które chcą o coś walczyć. Gdzieś na końcu Vega Niania jest oskarżona przez Ankę o kradzież zegarka. Niania po chwili odkrywa, że zegarek ma syn Anki. Zabiera go, ale zamiast ukraść albo oddać Ance, postanawia odłożyć go tak, żeby nikt nie widział. Oczywiście wszyscy widzą, bo Niania jest gapowatą nianią, i jest afera, że naprawdę ukradła. Królowe polskiej mafii wracają w gangsterskiej superprodukcji, wyznaczającej nowe standardy gatunkowe dla krajowej kinematografii. Film „Kobiety mafii 2” w reżyserii Patryka Vegi to porywająca i inspirowana prawdziwymi wydarzeniami historia sensacyjna, rozgrywająca się równocześnie na trzech kontynentach i w pięciu krajach: w Polsce, Niemczech, Hiszpanii, Kolumbii i Maroko dAf1m. Patryk Vega "Botoksem" służby zdrowia nie zreformował, a niejednemu widzowi zafundował większą katorgę niż przymusowa wizyta na OIOM-ie. Z pomocą "Kobiet mafii" kontrowersyjny reżyser rehabilituje się zaskakująco sprawnie, potwierdzając, że jak nikt w filmowym środowisku doskonale odnajduje się w świecie "gangusów" i "kominiarzy". Fani jego talentu z kina wyjdą co najmniej zadowoleni. Przeciwnicy, zapewne celnie, będą punktować film, choć jego twórca tym razem twardo trzyma gardę i dumnie utrzymuje się na nogach. Vega jaki jest, każdy widzi. To już nie tylko enfant terrible polskiej kinematografii, zmora recenzentów i idol widowni, o której potrzeby oraz pragnienia potrafi skutecznie zadbać i jeszcze bardziej je podsycić. Vega to fenomen społeczny i zjawisko filmowe, które funkcjonuje już zupełnie autonomicznie. Mówimy: "idziemy na Vegę", "widziałem ostatniego Vegę", "ten Vega był najlepszy". Umówmy się, tytuł wcale nie jest tu istotny i to nie on ściągnie do multipleksów kolejne dwa miliony spragnionych wrażeń Polaków. Liczy się reżyser i jego realistyczny i ze wszech miar prosty styl oparty na brutalności treści i filmowego "veganizmu" udało się odzwierciedlić w "Kobietach mafii" wzorcowo. Siarczysty i ponadziewany bluzgami język wyostrza każdy dialog. Prymitywny i monotematyczny żart wywołuje salwy śmiechu. Barwny poczet bohaterów rozciąga dość wąską fabułę, a drastyczne sceny przemocy - tej fizycznej i psychicznej - błyskawicznie podnoszą ciśnienie na widowni. Seksu i golizny jest więcej niż u Greya. Aktorskich ciekawostek w osobach Filipa Chajzera, Kasi Cerekwickiej, Jarosława Kreta i Soboty też nie brakuje. A wszystko dzieje się na ogół w dynamicznym tempie i z dbałością o gangsterski realizm. Dzięki temu "Kobiety mafii" dla miłośników dotychczasowej twórczości Vegi są niczym bożonarodzeniowy prezent podarowany już w lutym. Do standardowego pakietu ekranowych gadżetów tym razem reżyser dorzucił czytelną i w miarę precyzyjną instrukcję obsługi. Po zlepku przypadkowych, chaotycznych i absurdalnych niekiedy wątków w "Botoksie", Vega podjął się stworzenia choć namiastki prawdziwego filmowego scenariusza. Wyszło zaskakująco nieźle, bo w końcu udało się nakreślić spójną i mniej więcej logiczną fabułę. Od początku do końca reżyser stara się być konsekwentny i nie mąci głównej historii zbędnymi dygresjami. Jeśli chodzi o ciąg przyczynowo-skutkowy, jest nawet lepiej niż w dwóch ostatnich częściach "Pitbulla". Pomimo znów zbyt dużej liczby postaci i wątków, Vega związuje fabułę sznurkiem, który nawet jeśli w niektórych fragmentach już się przeciera, to wciąż zapobiega rozsypce całej opowieści. Pod kątem fabularnym twórcy filmu idą po linii najmniejszego oporu. W gangsterski półświatek wprowadza nas wołomiński boss, Padrino (Bogusław Linda), który przy pomocy swoich żołnierzy (Stramowski, Oświeciński, Fabijański) brutalnie eliminuje konkurencję i zagarnia każdą brudną złotówkę z warszawskiej ulicy. Naszprycowani wściekłym testosteronem mafiosi stopniowo jednak ustępują miejsca reprezentantkom płci piękniejszej, ale z pewnością nie słabszej. Tytułowe kobiety mafii to poczet nietuzinkowych osobliwości, które w świecie przemocy i dyskryminacji znajdują nieraz zaskakującą odpowiedź na męską dominację. Damską reprezentację tworzą ambitna agentka ABW infiltrująca przestępcze środowisko (Bołądź), zapatrzona w celebrytów nierozgarnięta amatorka drogich futer (Warnke), pozornie skromna niania wietrząca na horyzoncie interes życia (Dygant), rozkapryszona córka mafijnego bossa ze skłonnościami do używek i kiepskiego wokalu (Wieniawa) oraz gangsterska femme fatale (Popławska) maltretowana przez męża i rozpieszczana przez kochanka. Stłamszone, uległe i dyskryminowane przechodzą śmiałą metamorfozę, która ujawni drzemiący w nich potencjał, ale i uwolni mroczne demony, co doprowadzi do tragicznych w skutkach działań. Osobliwym osiągnięciem "Kobiet mafii" jest fakt, że żadnej postaci nie da się do końca polubić ani znienawidzić. Vega, czego nigdy dotąd nie pokazał, potrafi tak przewrotnie poprowadzić swoich bohaterów, że gubimy się w moralnej ocenie ich czynów. Nawet jeśli przemiany następują zbyt drastycznie i nienaturalnie, a aktorzy ocierają się o karykaturę, to wciąż nie można odmówić im charyzmy. Pod tym względem prym wiedzie przebojowo rozhisteryzowana Katarzyna Warnke, który krzykliwym sposobem bycia w pełni zagarnia dla siebie ekranową przestrzeń. Solidnie w ryzach kobiety walczącej o godność i miłość wypada Aleksandra Popławska. Największe pole manewru otwiera się w pewnym momencie dla postaci Agnieszki Dygant, aczkolwiek Niani nie sposób odmówić podobieństwa do Kury z "Nowych porządków", choć wypada przy tym o niebo lepiej. Bez większych zarzutów w dość ograniczonej roli prezentuje się Julia Wieniawa, natomiast Olga Bołądź znów zalicza irytujące przestoje. W parze z Cieniem, zwłaszcza na początkowym etapie ich znajomości, tworzy jednak naprawdę intrygujący duet. Sebastian Fibijański (ów Cieniu właśnie) wypada zresztą spośród męskiej ekipy najlepiej. Pal licho podobieństwa do Cukra z "Niebezpiecznych kobiet", drewnianą grę i jednowymiarowość. Jest niesamowicie magnetyczny i tylko albo aż tyle. Linda i Oświeciński (może poza okularami) właściwie niczym nie zaskakują, a Stramowski, gdyby tylko odpowiednio poprowadzić postać Żywego, miałby naprawdę czym pograć. A tak gaśnie niespodziewanie szybko. Janusz Chabior tymczasem powiela w dużym stopniu postać ze "Służb specjalnych". W damsko-męskim meczu 4:1 dla pań po dwóch golach Warnke, jednym Popławskiej i Dygant. Honorowe trafienie dla panów zalicza zasłużony i sprawiedliwy, ale widowisko byłoby jeszcze ciekawsze, gdyby trener Vega wymienił w końcu zawodników i poszerzył ławkę rezerwowych. Zarzut ten otwiera zresztą długą listę doskonale znanych już grzechów reżysera, z których nie zamierza się specjalnie spowiadać, ani tym bardziej robić rachunku sumienia. Nie musi, bo rozgrzeszenie publiczności ma jak w banku. Dlatego znaczna część widzów bokiem puści scenariuszowe uproszczenia, nielogiczne zwroty akcji, a wręcz fabularne pomyłki (lub montażowe wpadki). I choć znalazły się strzępy udanych dialogów, to i tak zostały zasypane toną językowego mięsa, które miejscami nieznośnie psuje odbiór filmu. Wulgarna golizna to mało elegancki wabik na widza, ale Vedze to nie przeszkadza. Podobnie jak niesłabnąca fascynacja zdjęciami z drona, które o ile w "Botoksie" irytowały, to w "Kobietach mafii" są już wręcz kiczowate. Podobnie jak karambol z udziałem 10 aut na pustej autostradzie. Świadomie czy przypadkowo, ale Vega wyciągnął jednak wnioski z "Botoksu" i stworzył produkcję, która mieści się już w definicji filmu. Ba, niekiedy nawet próbuje przemycić nieco artystycznych treści, co na razie przybiera głównie postać fabularnych dłużyzn. Niektóre pomysły, jak niepozorna scena tańca na łóżku, mają już potencjał rzetelnego, niejednoznacznego kina, co dobrze prognozuje na przyszłość. Na razie jednak Patryk Vega stworzył niezły, rozrywkowy film, który nie zamęczy widza i specjalnie nie zawstydzi (choć nie obiecuję) podczas seansu. Swoich ludzi reżyser nie zawiódł. Pozostałych do siebie wciąż nie przekona, ale tym razem nie wystawił się na publiczny ostrzał. OCENA: 5/10

kobiety mafii sceny sexu